Dlaczego wszystkie piosenki są o wciąganiu koksu?

Właśnie dzisiaj podczas obierania ziemniaków naszła mnie refleksja, za którą na pewno nie dostanę Nobla, ale nie daje mi ona spokoju. W głowie wyświetliło mi się dziwne wrażenie, że co 2 piosenka współczesnych "artystów" jest o wciąganiu koksu lub przyjmowaniu innych substancji i niesamowitych zaletach takiego działania. Chciałabym poświęcić temu chwile. Czy to jest sztuka, czy może masowe zaćmienie umysłu?

 


Narkotyki to plus 100 do bycia fajnym

Tak to przynajmniej wygląda, że wszyscy fajni ludzie ćpają i nic więcej z tego nie wynika, jak bycie fajnym. Same plusy, zero minusów! Taki wniosek narzuca się nie tylko po wysłuchaniu najnowszych poczynań Margaret, które opinia publiczna zdaje się uwielbiać, chociaż nie brakuje również głosów zaniepokojonych wyglądem piosenkarki. Śpiewa, że czuje się wspaniale, ale jej twarz mówi zupełnie co innego.  

Z kolei Wszyscy moi przyjaciele nie żyją to próba wpojenia ludziom, że każdy fajny człowiek puszcza się i ćpa. Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy lubią seks bez zobowiązań, zresztą to nie moja sprawa. Ale umówmy się, nastolatki powinny wiedzieć, że sex&drugs w rzeczywistości nigdy nie wygląda jak na filmach.

Umarł z przedawkowania

Śmierć z przedawkowania kończy się w sieci często jako maleńka notka pośród morza newsów. I to tylko wtedy, kiedy jesteś osobą w miarę znaną. I tak wielki artysta staje się...martwy. Cóż, jeśli śpiewasz tylko o hajsie, ćpaniu i seksie, nie zdziw się, że nikt Cię nie zapamięta, jak w końcu zejdziesz. O roz...alaniu rap gry śpiewa każdy raper, który wydusił w końcu jakiś teledysk. Nie oznacza to, że faktycznie zostanie zapamiętany.

W głowie utkwiły mi wypowiedzi muzyków, czy aktorów, którzy srogo uzależnieni od narkotyków mówili, że to wcale nie jest taka cool rzecz. Zmarły w wyniku wieloletniego zażywania heroiny wokalista Alice in Chains świetnie to ujął: Kiedy spróbowałem narkotyków, były wspaniałe i pomagały mi przez lata, ale teraz obracają się przeciwko mnie – teraz przechodzę przez piekło i to jest koszmarne.
 
Na Wikipedii są jego cytaty, jest tego więcej. Również zwrócił uwagę, że biorąc, przestał być twórczy. To kolejna kwestia, którą chcę poruszyć, wobec twierdzenia ludzi, którzy zaczynają przygodę z narkotykami i mówią, że to im pomaga, daje kreatywność etc. Cóż, za jakiś czas to wszystko się odwróci. 

Marihuana to nie narkotyk, ale zrobi z Ciebie debila

Pamiętam, jak nienawidziłam, że mój ówczesny chłopak pali zielsko. Ale on nie mógł tego zaakceptować i ciągle mnie namawiał, a ja głupia wciągałam ten gryzący dym, czując jak spada na mnie kołdra zaćmienia umysłu, które od biedy można było wziąć za relaks. W końcu w natłoku problemów i narastających długów jarałam z nim, żeby nie myśleć. Ostatecznie wyrzuciłam go z domu, mając dość takiego życia. Ale jointy zostały. 

Dwa lata jarania bez przerwy zrobiły mi z mózgu sieczkę. Nie potrafiłam się na niczym skoncentrować, a jedyne szczęście dawał mi buch. Im więcej paliłam, tym krócej trwał stan uniesienia. A potem nie było już żadnego uniesienia, tylko jaranie dla jarania. Każdy może mi powiedzieć, że marycha nie uzależnia i owszem, nie robi Ci tego, co heroina, czy inna chemia, ale Twoja psychika staje się więźniem, a szare komórki przeprowadzają się daleko i nie masz z nich żadnego pożytku. 

W tamtym czasie studiowałam jeszcze psychologię i doskonale pamiętam słowa wykładowcy. Marihuana nie daje fazy sama z siebie. Bazuje na Twoim samopoczuciu. Jak jest dobre, to i jest śmiech i faza. A jak jest Ci smutno, masz depresję, to fazy nie ma. Z pustego i Salomon nie naleje. 

Pamiętam, jak na początku po rozstaniu moje fale uniesienia, relaksu i kreatywności z zielskiem były niesamowite. Z czasem zamieniło się to tylko w potrzebę jarania. W głowie miałam pustkę i nienawidziłam coraz bardziej tej słabości. Głęboko wierzę, że tak jest ze wszystkimi używkami. Zielsko nikogo nie zabije, ale życie może zniszczyć na spokojnie. Natomiast kokaina, LSD, czy amfa, które chyba są najpopularniejsze w Polsce, mogą poczynić znacznie więcej złego.

Kim chcesz być, a kim się staniesz: ucz się na cudzych błędach

Każdy w życiu chce, żeby go uważano za zajebistego. Wielu chce również uciec od rzeczywistości i szuka sposobu. Jak spojrzysz na taką gwiazdkę zachwalającą lolki, kreski i inne, pomyślisz sobie, że żeby być gwiazdą (chociażby w kręgu znajomych), musisz wciągać i palić tak jak ona. W praktyce skończy się na tym, że nic nie osiągniesz, bo rynek raperów jest pełen i nikt nie potrzebuje kolejnej zwrotki o paleniu zioła. Kasa szybko Ci się skończy, a mózg nie będzie w stanie wykonywać najprostszych rzeczy. W związku z tym nie utrzymasz żadnej pracy. 
 
I wiecie co? Picie i ćpanie, robienie z siebie menela wydaje się zabawne, kiedy masz 20 lat i modne obuwie na stopach. Ale kiedy kończysz 30 i 40 lat, robi się to żałosne. A wtedy jest za poźno, żeby się wycofać. 

Zdjęcie pochodzi z serwisu pixabay.com

Komentarze

  1. To bardzo mądra i ważna notka. Przykro mi, że aby dojść do takich wniosków, musiałaś przebrnąć przez niezłą gehennę. Myślę, że dopóki coś traktujemy jako mało istotny, acz fajny dodatek do spędzania czasu, to jeszcze jest spoko. Gorzej, jak blanty, kreski czy alko zaczynają stanowić esencję tego czasu. Trzeba się wtedy zastanowić na tym, czy nie zaczyna się robić niepokojąco. Ja co prawda do zioła mam duży dystans, ale lubię wypić drinka, piwko, czy lampkę wina. Jednak wychowywanie się w rodzinie, w której alkohol zawsze był obecny, sprawiło, że staram się być czujna i trzymać rękę na pulsie. Bo czasem lepiej po prostu zostać przy herbacie. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty